Moja "walka z odchudzaniem zaczęła się mniej więcej rok temu, ale dopiero około pół roku temu wzięłam się za to "na poważnie" i z determinacją. Moje pomiary na bierząco zapisywałam na Vitalii. Nie wiem, dlaczego przestałam dbać o dietę. Miesiąc całkowitego załamania, miesiąc żywienia się praktycznie samymi słodyczami. Ja, która zawsze polecałam wszystkim zrezygnowanie ze słodyczy, cukru, ziemniaków, makaronu i białego pieczywa. Ja, żywiąca się praktycznie samą czarną kawą i pieczywem chrupkim. Co się stało? Przecież ciągle przeglądam się w lustrze i nie mogę na siebie patrzeć, a jednak znajomi i rodzina mówią "ale schudłaś!". Może to ich wpływ sprawił, że jakaś część mnie w to uwierzyła? Nie wiem. Wiem natomiast, że nigdy nie akceptowałam swojego ciała, nawet po utracie 20 kilogramów gdzie wszyscy mówili mi, że już wystarczy, że już jest dobrze.
Powyżej wrzuciłam screenshota jak moja waga i pomiary zmieniały się od lipca 2014 do kwietnia 2015. Piszę do kwietnia, ponieważ dziś zmierzyłam się i zważyłam, a wyniki doprowadziły mnie do załamania. Mam 165 cm wzrostu. Od razu zaznaczę, że waga 75 kilogramów wynika z przebytej ciąży. Jej rozwiązanie miało miejsce pod koniec listopada 2013, moja waga wynosiła wtedy 83 kg, dzień przed porodem 89. Przed ciążą ważyłam 60 kilogramów, więc +29 kg przez 9 miesięcy to jednak ekstremalny wynik.
W miesiąc od zakończenia "diety" przytyłam 4 kilogramy, przybyło mi 3 centymetry w piersiach (nie wiem jak to możliwe, ale mierzyłam się trzy razy) oraz centymetr w talii. Moje marzenia o 50 kilogramach są coraz dalej ode mnie.
Nie robię tego, bo lato się zbliża. Wiem, że i tak nie pokażę ciała, ponieważ nie jest idealne i chyba nigdy nie będzie. Nie wiem, dlaczego dałam sobie spokój gdy osiągnęłam wagę 55 kg. Wiem, że taki wynik po przebytej ciąży dla wielu kobiet jest ogromnym sukcesem, ale ja nie potrafię się z niego cieszyć. Do tego teraz waga 59 kg, mam motywację ponieważ nie mogę przekroczyć tej wagi. Ta szóstka z przodu mnie przeraża.
Wydaje mi się, że gdy byłam na mojej "diecie" (piszę w cudzysłowie, ponieważ to bardziej przypominało wieczną głodówkę) byłam o krok od anoreksji bulimicznej. Głodziłam się, a gdy już zjadłam coś, czego nie powinnam (na przykład pół kromki chleba z wędliną czy jednego cukierka, co zdarzało się niezwykle rzadko) to od razu wymiotowałam. Codziennie zaliczałam przynajmniej 4 randki z muszlą klozetową, bo wymiotowałam nawet po moich codziennych posiłkach. Piłam około 8 filiżanek czarnej kawy dziennie. Co jakiś czas robiłam sobie dwudniowe głodówki oparte właśnie na samej kawie. Wyniki były niezłe, bo potrafiłam tracić na wadze nawet kilogram dziennie. Do tego katowałam się codziennie Skalpelem Ewy Chodakowskiej, co przynosiło efekty ale myślę, że jednak "dieta" bardziej przyczyniła się do utraty wagi.
Najbardziej zależy mi na utracie centymetrów z brzucha, talii, ud oraz ramion. Postaram się wrzucać tu jakieś zdjęcia, lecz na razie posiadam tylko jedno zdjęcie brzucha zrobione trzy dni temu:
Wiem, że jest źle, ale właśnie dlatego postaram się coś z tym zrobić. Chciałabym - jeżeli już ktoś to przeczyta - prosić Was o szczere komentarze bez mydlenia oczu i pocieszania.
Będę rownież publikować tu zdjęcia moich posiłków oraz liczbę kalorii.
Będę robić to w osobnych postach, ponieważ wydaje mi się, że tak będzie mi wygodniej. Wyjatkiem jest dzisiejsze śniadanie i obiad, zamieszczę je teraz w tym wpisie.
Śniadanie: kubek czarnej kawy, 3 kcal
Obiad: 100 ml maślanki, 48 kcal
Z góry chciałabym przeprosić za wielkość zdjęć, bloga będę prowadzić z telefonu i nie będzie on idealny jak większość blogów tego typu. Może w późniejszym terminie wprowadzę tu drobne poprawki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz