środa, 27 maja 2015

9# 27.05.2015 chuj w dupę

Nie kontynuuję poprzedniego posta.
Zjadłam ten obrzydliwy obiad bo wszyscy patrzyli i jak tylko poszli do kościoła na jakąś mszę za kogoś (ja tam nie uczęszczam od dawien dawna) to wyrzygałam wszystko. Mam nadzieję, że nic nie zdążyło się przetrawić bo strasznie ciężko mi się wymiotowało. Znowu jestem nic nie wartą grubą świnią! Błagam, pomóżcie mi i strzelcie mi w łeb albo chociaż dajcie coś co zapycha żołądek a nie ma kalorii. Czuję obrzydzenie do samej siebie, nienawidzę swojego tłustego cielska, każdego centymetra tej grubej świni nienawidzę. 




8# 27.05.2015 dupa urosła

Plus jeden kilogram za wczorajsze obżarstwo. Nie mogę tego przeboleć.

Siedzę i piję kawę, dziś raczej na pewno będę głodować. Nie mogę sobie pozwolić na wszystko. To nie mój żołądek ma mieć władze nade mną tylko moje oczy i umysł. Muszę być silna i będę. 

Zmieniłam wystrój bloga z żałobno-depresyjnego na zajebiscie cukierkowo różowy. Zrobiłam sobie nagłówek z pysznymi ciasteczkami. A co tam, niech oczy się napatrzą. Posty tutaj są okraszone dużą dawką depresji zmieszanej z gównem więc stwierdziłam, że jeśli już serwuję tu takie pyszności to na kolorowym talerzyku. 

"niby jesz gówno, ale za to z tęczowego talerzyka, gówno, ale takie fajne z parasoleczką, lukier po wierzchu, deseń z orzeszków, niby gówno, ale za to w promocji z łyżeczką, panowie co za okazja, co za wieczór." 
- Dorota Masłowska "Paw Królowej"

----

Dziś przyjeżdża Ciocia mojego D. Będę musiała smażyć zajebiscie tluste kotlety z piersi kurczaka na zajebiscie tłustym oleju  i podać to z zajebiscie tuczącymi ziemniakami z dodatkiem zajebiście tłustego masła i dorzucić do tego zajebiscie zdrową mizerię z ogórków z zajebiscie tłustą śmietaną 18%. A się najebią tymi procentami.

Nie zjem tego, chociaż wiem, że mój żołądek gdyby mógł wyrwałby się z mojego brzucha i sam to opierdolił.
Na szczęście takie cuda jeszcze się nie dzieją. 

Gdybym miała w domu watę to znowu bym się jej nażarła. Kiedyś dzięki temu nie jadłam dwa dni, po czym trzeciego ją wyrzygałam bo przecież celuloza się nie trawi. Piękne czasy.

wtorek, 26 maja 2015

7# jestem grubą świnią

Grubą obrzydliwą spasioną świnią!
Kurwa po co żresz?!

Jak zwykle rano wypiłam kawę. Do 11 nic nie zjadłam, miałam iść oddać krew ale nie mogłam sie podnieść z łóżka, kręciło mi sie w głowie i było mi niedobrze. I wtedy, kurwa, D. Powiedział mi "masz coś zjeść" i zrobił mi dwie kromki chrupkiego z twarogiem i szczypiorkiem. Po czym było mi jeszcze gorzej wiec zrobił mi herbatę, nienawidzę gorzkiej wiec nie pije jej wcale a on mi poslodzil !!! Kurwa mać, pózniej mi się coś powaliło w tej tłustej dupie i zeżarłam DWIE BUŁKI (kajzerki) z MASŁEM, SOSEM CZOSNKOWYM, SEREM ŻÓŁTYM i dwoma jajkami! Jakieś 500 kcal! Pózniej kupił mi ptasie mleczko i opierdoliłam jak wyglodnialy murzyn prawie pół paczki!!! 200 gram, nawet nie wiem ile to kcal ale pewnie z 400 conajmniej!  jeszcze pózniej zaczął mnie bolec brzuch i mnie zemdliło i musiałam jeszcze w siebie wepchać kolejna bułkę taką samą jak rano! Jebana świnio, jesteś tłusta i obrzydliwa! Jeszcze zapiłam to wszystko Dr. pepperem i wodą mineralną, a potem rzygałam jak kot. Wyrzygałam wszystko ale część na pewno się strawiła. Kurwa, dzisiejszy bilans to chyba z 1200 kcal, mam ochotę się zabić. Przecież ja nie jem NIGDY białego pieczywa, ŻADNEGO ! Tylko chrupkie! Nie jem masła i majonezu ani sosów, nie jem słodyczy a na pewno nie w takich ilościach!!! Jestem nikomu nie potrzebna i nic nie warta! Jutro głoduje kurwa, pojutrze będę wpierdalać jabłka z wodą a najlepiej z mlekiem zeby mnie przesrało... 

Jeszcze w TV leciała jakaś ukryta prawda czy inne trudne gówno i była tam szczupła laska o zajebistej figurze i talii osy i mój D. Mówi "ale jej facet głupi, traci taką szansę" - oczywiście pół żartem pół serio ale nie rozumiem tego, dlaczego on nie chce żebym chudła chociaż jestem gruba świnią a inne szczupłe laski mu się podobają... Bardzo mnie to zabolało. Już nigdy go nie posłucham. 

Jutro będę ważyć 2 kg więcej, jestem tego pewna. 

Jebana nic nie warta gruba świnia, głupia i gruba i spasioną i tłusta, sam tłuszcz na brzuchu i uda rozmiaru XXXXL. 

6# 26.05.2015 - I cel osiągnięty! 55 kg!

10:18 

Hej! 
Przed chwilą się zważyłam i nie mogę uwierzyć, że tak szybko osiągnęłam pierwszy cel! Jestem szczęśliwa jak nigdy, ale głowa mnie boli. Właśnie piję kawę i palę fajki. Dobija mnie myśl, że będę musiała zaraz coś zjeść... 

poniedziałek, 25 maja 2015

5# 25.05.2015 pięćdziesiąt sześć kilogramów!



Tadaaaaaaaaam! Wstaję rano, wchodzę na wagę i widzę taką piękną liczbę!
To nieprawdopodobne, że ważę 3 kg mniej niż 3 dni temu! Jak widać dla chcącego nic trudnego! Mam nadzieję, że jutro osiągnę pierwszy cel - 55 kg.

Jestem w trakcie śniadania, zjadłam jedną tabletkę Appetiblock i piję czarną kawę. Aż urozmaicę sobie dietę i pomyślę o jakiejś sałatce ze świeżych warzyw na dzisiejszy obiad. Albo jakieś jajko na twardo? Zaszalejemy, oczywiście z głową, bo mój obiad nie może przekroczyć 120 kcal gdyż staram się nie przekraczać 200 kcal dziennego spożycia. Ktoś może puknąć się w głowę, bo normalny człowiek potrzebuje 10 razy więcej ale mi z tym dobrze. Czuję, że jestem wyjątkowa, jak każdy Motylek. W końcu mam jakiś cel w życiu, ten miesiąc przerwy był okropny bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wegetacja.
Teraz nie myślę o jedzeniu bo przez kilka godzin dziennie gram w Gothica III, więc to mi pomaga. Nawet udaje mi się nie palić w takiej ilości, chociaż i tak palę więcej niż zazwyczaj bo papierosy pomagają mi nie myślec o jedzeniu.

26 maja idę pierwszy raz w życiu oddać krew. Chciałabym robić to już zawsze, bo wiem, że w ten sposób mogę przyczynić się do uratowania czyjegoś życia. Leć jest pewna rzecz, która mnie martwi. Czytałam jakie są przeciwwskazania, wychodzi na to, że jestem sto pro sprawna i mogę oddać krew ale moja waga nie może być niższa niż 50 kg... I co teraz? Nie liczę nawet na to, że do jutra schudnę 6 kg :D ale chodzi mi o kolejne oddanie krwi. Czy aby na pewno nie można ważyć mniej? 
I co zrobić z tym posiłkiem 4.500 kcal (8 tabliczek czekolady)? To znaczy chodzi mi o to, że nie wiem co się stanie jak tego nie zjem. Mogę zjeść 3-4 kostki, nie więcej. Ale czy im tam nie zemdleję?

Bardzo proszę Was o pomoc i o rady.

14:30 obiad

Właśnie jestem po obiedzie.

1 jajko na twardo: 70 kcal
4 małe plastry pomidora: 10 kcal
100 gram marchewki z groszkiem: 34 kcal
250 ml Kropli Beaskidu niegazowanej: 0 kcal

Wynik: 114 kcal, zmieściłam się.

Powiem, że się najadłam i zjadłam ten obiad ze smakiem.



21:34

O 18 zjadłam kolację, czyli jajko na twardo ze szczypiorkiem dla smaku (70 kcal). 

Dzisiejsza liczba kalorii: 184, czyli nie przekroczyłam limitu. Jestem mega szczęśliwa! 

Jutro natomiast oprócz kawy na śniadanie muszę zjeść coś przed oddaniem krwi. Postaram się nie przesadzić ale tez muszę utrzymać się na nogach. Dziś było ciężko bo cały dzień kręciło mi sie w głowie, do tego teraz głowa mnie boli jak cholera. Idę spać, dobrej nocy : *

sobota, 23 maja 2015

4# 24.05.2015 kara za wczoraj i -1 kg!

08:06

Wczoraj byłam za słaba. Nie dość, że obżarłam się tymi pierogami, które miały chyba z 300 kcal to jeszcze na wieczór zjadłam kawałek ciasta (80 kcal). Co z tego, że i pierogi i ciasto zwróciłam aż do czystej żółci. Liczy się fakt, że nie potrafiłam się opanować. Dzisiaj czeka mnie za to kara. Nie tak jak pisałam brak śniadania ale Głodówka cały dzień. Sama kawa, ewentualnie woda niegazowana.
Cholera, tylko gdzie ja dziś coś takiego kupię? Jak podobno dziś jakieś klerskie święto... Trudno, będę pić kranówę. 

Właśnie piję czarną kawę i czuję przyjemne ssanie w żołądku. Niby jest to dość niekomfortowe bo przypomina mi o głodzie ale z drugiej strony lubię to uczucie bo wiem, że nic w moim żołądku nie ma. Wczoraj wieczorem po zwróceniu wszystkiego rownież położyłam się spać z pustym żołądkiem. Inaczej bym nie zasnęła, gdyby coś w nim było.

Pójdę się zważyć, bo jeszcze dziś tego nie robiłam. 

Jak to możliwe, że dziś ważę 57 kg?! Skaczę ze szczęścia!!! Wychodzi na to, że chudnę kilogram dziennie, tak jak za starych dobrych czasów! Humor poprawiony na cały dzień, już nie mogę doczekać się jutra kiedy zobaczę swoją wagę!

18:27

Jak do tej pory wypiłam 4 kawy. Złamałam się i zjadłam 3 małe truskawki (około 10 gram) - 5 kcal jak wskazuje tabela kalorii. Jestem na siebie zła ale to chyba jest grzech do wybaczenia. Pochłonęłam chyba z 10 tabletek Appetiblock, za każdym razem gdy czułam ssanie w żołądku. Myślę, że do jutra spokojnie wytrzymam.

20:00 

A jednak... Moja kolacja to kromka chrupkiego pieczywa z truskawkami i twarogiem naturalnym (32 kcal).


 Dzisiejszy bilans: 41 kcal. 

3# 23.05.2015 mam chory umysł

Musiałam napisać ten post, to nie daje mi spokoju. Podzieliłam już się tym na forum motylków (motylki-pro-ana.pun.pl) i czekam na odpowiedź. Od zawsze lubiłam rysować, rysowałam dużo i ładnie. Wygrywałam wiele konkursów plastycznych jeszcze gdy uczeszczalam do szkoły. Od około 1,5 roku rysuję tylko to, co zaraz przedstawię. To nie jest tak, że mam ochotę rysować i rysuję. To dzieje się cyklicznie co 2-3 miesiące, czuję wewnętrzną potrzebę narysowania czegoś, wtedy spod mojej ręki wychodzi to:
 
Gdy zaczynam rysować nic nie ma dla mnie znaczenia, rzucam wszystko, zamykam się w sobie, nic do mnie nie dociera. Czuję wewnętrzny niepokój, ale rysuję. I pózniej sama się dziwię jak mogłam narysować takie coś. Rysuję, widzę, że to wszystko składa się w jedną całość. W momencie, w którym rysunek jest skończony traci on dla mnie jakikolwiek sens. Trochę mnie to przeraża i nie wiem co z tym zrobić. Chyba coś ze mną jest nie tak.

2# 23.05.2015 minus jeden kilogram + moja chora głowa

Śniadanie, 10:13 czarna kawa, 3 kcal

Dałam radę. Teoretycznie, bo wczoraj wieczorem skusilam się na trochę cheetosów i czekoladkę Kinder. Wszystko zwróciłam, więc mogę być z siebie dumna. Dziś dzień jak codzień. 
Niedawno wstałam, jest godzina 10:13 a ja właśnie spożywam swoje śniadanie:


Nic nie smakuje tak dobrze z rana jak czarna kawa wypita w towarzystwie papierosów. Ruskie, bo ruskie, ale dobre. Smakują wybitnie jak na papierosy naszych sąsiadów, nie poczułabym różnicy gdybym nie wiedziała. Przed kawą, od razu po wstaniu z łóżka wzięłam jedną tabletkę Apetiblock. Czytałam rożne opinie, że nawet niektórym chce się bardziej po nich jeść, ale mi przynajmniej pozwalają nie rzucić się rano na słodycze. No cóż, więc jednak coś tam pomagają. 

Zważyłam się. Wynik przerósł moje oczekiwania, spodziewałam się wagi takiej samej jak wczoraj (59) a ujrzałam...


Dobry początek. W jeden dzień -1 kilogram, jest dobrze. 

Aha, jeszcze wstawiam zdjęcie brzucha z wczoraj:


Postanowiłam, że 1 dzień = 1 post. Chodzi o to, żeby nie zaśmiecać bloga. Będę pisać post przy śniadaniu dodając do niego godzinę. Pózniej edit i rownież godzina. I tak przez cały dzień. Wydaje mi się, że to dobry pomysł, zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. 

Dziś jest mi mniej niż zawsze wszystko jedno. Może to radość spowodowana utratą wagi? Nie wiem, ale jednak trochę się cieszę. Przestanę być nieznośna dla otoczenia, choć na chwilę. Wiem, że dobija ich moja obojętność, moje zamykanie się w sobie ale nie mogę nic na to poradzić. Czasem mam chwile, w których chciałabym żeby wszyscy zniknęli i wrócili za chwilę. Chciałabym zostać sama ze swoimi myślami na jakiś czas. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale czuję, że to nic dobrego. Nie wiem co powinnam robić. Rzuciłam 2 prace w przeciągu dwóch-trzech miesięcy. Szło mi dobrze ale nie potrafię funkcjonować z ludźmi, sztucznie się do nich uśmiechać w chwilach, w których wcale nie mam ochoty na uśmiech. Udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciałam mieć z nimi jakiejkolwiek interakcji. Teraz szukam pracy bo muszę. Jednak nie jestem odpowiedzialna tylko za siebie. 
Cholera, dla mnie i takich jak ja powinni znaleźć osobną pracę na jakimś magazynie w najciemniejszym zaułku. I to właśnie tylko TACY ludzie powinni tam pracować. Albo by się do siebie nie odzywali albo znaleźliby wspólny język. 

Tyle mam do powiedzenia na chwilę obecną.

Drugie śniadanie, 13:10, czarna kawa.

Obiad, 15:00, kromka chrupkiego pieczywa z twarogiem, pomidorem i szczypiorkiem (35 kcal) i 100g jogurtu naturalnego (70 kcal) = 105 kcal. 

Nie jest źle.

17:56 

Nie wytrzymałam. Zjadłam 8 pierogów z mięsem i 4 ciastka. Po prostu nie mogłam sie opanować. Od razu po zjedzeniu wypiłam 2 szklanki zimnej wody, poskakałam i zwróciłam wszystko, aż do samej żółci. Za karę nie jem kolacji ani śniadania. Na dziś chyba tyle.

piątek, 22 maja 2015

1# 22.05.2015 Początek, a jednak nie do końca

Nie wiem, po co to robię, po co zaczynam dzielić się swoim problemem ze światem. Nie wiem, czy ktoś będzie to czytał, ja jednak nie mam zamiaru publikować tego bloga na żadnych forach blogerskich, fanpage'ach i tym podobnych. Jeśli to czytasz to najprawdopodobniej jesteś tu przypadkiem.

Moja "walka z odchudzaniem zaczęła się mniej więcej rok temu, ale dopiero około pół roku temu wzięłam się za to "na poważnie" i z determinacją. Moje pomiary na bierząco zapisywałam na Vitalii. Nie wiem, dlaczego przestałam dbać o dietę. Miesiąc całkowitego załamania, miesiąc żywienia się praktycznie samymi słodyczami. Ja, która zawsze polecałam wszystkim zrezygnowanie ze słodyczy, cukru, ziemniaków, makaronu i białego pieczywa. Ja, żywiąca się praktycznie samą czarną kawą i pieczywem chrupkim. Co się stało? Przecież ciągle przeglądam się w lustrze i nie mogę na siebie patrzeć, a jednak znajomi i rodzina mówią "ale schudłaś!". Może to ich wpływ sprawił, że jakaś część mnie w to uwierzyła? Nie wiem. Wiem natomiast, że nigdy nie akceptowałam swojego ciała, nawet po utracie 20 kilogramów gdzie wszyscy mówili mi, że już wystarczy, że już jest dobrze. 

 
Powyżej wrzuciłam screenshota jak moja waga i pomiary zmieniały się od lipca 2014 do kwietnia 2015. Piszę do kwietnia, ponieważ dziś zmierzyłam się i zważyłam, a wyniki doprowadziły mnie do załamania. Mam 165 cm wzrostu. Od razu zaznaczę, że waga 75 kilogramów wynika z przebytej ciąży. Jej rozwiązanie miało miejsce pod koniec listopada 2013, moja waga wynosiła wtedy 83 kg, dzień przed porodem 89. Przed ciążą ważyłam 60 kilogramów, więc +29 kg przez 9 miesięcy to jednak ekstremalny wynik. 
W miesiąc od zakończenia "diety" przytyłam 4 kilogramy, przybyło mi 3 centymetry w piersiach (nie wiem jak to możliwe, ale mierzyłam się trzy razy) oraz centymetr w talii. Moje marzenia o 50 kilogramach są coraz dalej ode mnie. 
Nie robię tego, bo lato się zbliża. Wiem, że i tak nie pokażę ciała, ponieważ nie jest idealne i chyba nigdy nie będzie. Nie wiem, dlaczego dałam sobie spokój gdy osiągnęłam wagę 55 kg. Wiem, że taki wynik po przebytej ciąży dla wielu kobiet jest ogromnym sukcesem, ale ja nie potrafię się z niego cieszyć. Do tego teraz waga 59 kg, mam motywację ponieważ nie mogę przekroczyć tej wagi. Ta szóstka z przodu mnie przeraża. 

Wydaje mi się, że gdy byłam na mojej "diecie" (piszę w cudzysłowie, ponieważ to bardziej przypominało wieczną głodówkę) byłam o krok od anoreksji bulimicznej. Głodziłam się, a gdy już zjadłam coś, czego nie powinnam (na przykład pół kromki chleba z wędliną czy jednego cukierka, co zdarzało się niezwykle rzadko) to od razu wymiotowałam. Codziennie zaliczałam przynajmniej 4 randki z muszlą klozetową, bo wymiotowałam nawet po moich codziennych posiłkach. Piłam około 8 filiżanek czarnej kawy dziennie. Co jakiś czas robiłam sobie dwudniowe głodówki oparte właśnie na samej kawie. Wyniki były niezłe, bo potrafiłam tracić na wadze nawet kilogram dziennie. Do tego katowałam się codziennie Skalpelem Ewy Chodakowskiej, co przynosiło efekty ale myślę, że jednak "dieta" bardziej przyczyniła się do utraty wagi.

Najbardziej zależy mi na utracie centymetrów z brzucha, talii, ud oraz ramion. Postaram się wrzucać tu jakieś zdjęcia, lecz na razie posiadam tylko jedno zdjęcie brzucha zrobione trzy dni temu:


Wiem, że jest źle, ale właśnie dlatego postaram się coś z tym zrobić.  Chciałabym - jeżeli już ktoś to przeczyta - prosić Was o szczere komentarze bez mydlenia oczu i pocieszania. 
Będę rownież publikować tu zdjęcia moich posiłków oraz liczbę kalorii. 
Będę robić to w osobnych postach, ponieważ wydaje mi się, że tak będzie mi wygodniej. Wyjatkiem jest dzisiejsze śniadanie i obiad, zamieszczę je teraz w tym wpisie.

Śniadanie: kubek czarnej kawy, 3 kcal
 
Obiad: 100 ml maślanki, 48 kcal

Kolacja: 3 kromki chrupkiego pieczywa z twarogiem, pomidorem i szczypiorkiem, 110 kcal

 Z góry chciałabym przeprosić za wielkość zdjęć, bloga będę prowadzić z telefonu i nie będzie on idealny jak większość blogów tego typu. Może w późniejszym terminie wprowadzę tu drobne poprawki.